Ha! Też mnie to "śledzi", kochana współautorko, już od jakiegoś czasu. :) Pewnie dlatego, że już od kilku wiosen ta pora roku zawsze jest dla mnie czasem, kiedy pedagogiczny gorset uwiera mnie szczególnie, bo już mi się nie chce udawać poważnej, a na takie totalne, wakacyjne loca, loca trzeba jeszcze chwilkę poczekać... Na szczęście, w myśl zasady "szklanka zawsze pełna do połowy", kwietniowa chwilka to nie wrześniowa wieczność.:)
Oryginalna nie będę, ale (mimo za małego gorsetu;)) lubię wiosnę i lubię moje miasto wiosną. Tamto poprzednie też wyjątkowo lubiłam o tej porze roku. Lubię ogródkowe wieczory przy sałatce, lubię kwitnące drzewko-krzewy w ogródku sąsiadów, lubię okna uchylone całymi dniami, lubię ciepło "atakujące" po wyjściu ze starych murów źródła mojej wypłaty, lubię długie dni, kocham wiosenne piątki, szczególnie po 13-ej.:) Lubię wiosenne spotkania i lubię, kiedy wiosną "rivers of champaigne celebrate together" i jest mi wszystko jedno czy to gramatycznie, czy też nie.;)
Uwielbiam nadzieję na nadejście lata, która każdego dnia jest coraz większa.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz